Wirtuoz jazzu Karen Shiraishi: łączenie klasycznych korzeni i nowoczesnych dźwięków

Opublikowany: 2023-12-11

W stale zmieniającym się świecie muzyki jazz zajmuje znaczące miejsce jako gatunek, który odkrywa się na nowo, szanując swoje dziedzictwo. W tym krajobrazie kreatywności wyróżnia się Karen Shiraishi, ucieleśniająca ducha współczesnego jazzu.

Dzisiejszy przemysł muzyczny to gobelin różnorodnych gatunków, z których każdy wnosi wkład w kulturową i artystyczną narrację naszych czasów. Jazz, ze swoimi głębokimi korzeniami i ekspansywnym zasięgiem, pozostaje istotną częścią tej narracji. To gatunek, który szanuje swoją historię i patrzy w przyszłość, służąc jako platforma do eksperymentów. Muzycy tacy jak Karen Shiraishi odgrywają ważną rolę w kształtowaniu jazzu, łącząc tradycję ze współczesną wrażliwością.

Podróż Karen Shiraishi w jazzie jest niezwykła. Urodzona w środowisku bogatym w muzykę, jej klasyczne wykształcenie położyło podwaliny pod jej karierę jazzową. Jej przejście od muzyki klasycznej do jazzu zapoczątkowała miłość do tego gatunku, która rozpaliła się w wieku 14 lat, gdy usłyszała trio Oscara Petersona. Studiowała jazz w World Heart Beat Music Academy i Julian Joseph Jazz Academy pod okiem Juliana Josepha OBE i Tony'ego Kofiego.

Osiągnięcia akademickie Shiraishi zaprowadziły ją do Berklee College of Music w ramach stypendium obejmującego pełne czesne, gdzie doskonaliła swoje rzemiosło pod okiem profesjonalistów jazzowych, takich jak NEA Jazz Masters JoAnne Brackeen i Terri Lyne Carrington oraz nieżyjący już wielki Ralph Peterson Jr. Jej czas w Berklee obejmował uznanie, takie jak nagroda Countess of Munster Musical Trust Award w dziedzinie jazzu w 2021 r.

Karen występowała na scenach całego świata, była główną gwiazdą Ronniego Scotta Jazz Club w Londynie, DC Jazz Festival i Dizzy's Jazz Club NYC z zespołem GenNext Big Band Ralpha Petersona. Występowała na Bern Jazz Festival z Jazz and Gender Justice Institute Terri Lyne Carrington, występowała na Nowosybirskim Festiwalu Jazzowym w Rosji oraz na Lionel Hampton Jazz Festival z Grammy Museum Collective. Nagrywała także z takimi artystami jak Donald Harrison Jr, Herlin Riley i Shannon Powell.

W niedawnym wywiadzie poznaliśmy wiedzę Karen Shiraishi, jej artystyczną podróż od muzyki klasycznej do jazzu, jej pasję do muzyki na żywo i jej naturę współpracy. Wkład Karen w jazz podkreśla jej talent i rolę w ewolucji gatunku. Jej historia pokazuje siłę poświęcenia, wszechstronność i atrakcyjność muzyki jazzowej.

Zagłębmy się w to, Karen. Czy możesz nam opowiedzieć o swoim przejściu od treningu klasycznego do jazzu?

Zacząłem grać na pianinie w wieku trzech lat i do liceum uczyłem się klasycznie. Dorastając, moi rodzice często słuchali w domu płyt Steviego Wondera, a ja początkowo dla zabawy uczyłem się ze słuchu piosenek, które lubiłem. Zawsze lubiłem siedzieć przy pianinie i zastanawiać się, jak zbudowane są moje ulubione piosenki. W ten sposób można chyba powiedzieć, że byłem przygotowany do nauki słuchowej.

Kiedy miałem 14 lat, tata pokazał mi płytę Oscara Petersona i od razu zakochałem się w jego grze na pianinie. W sposobie, w jaki gra, jest tak silna, urzekająca intencja rytmiczna. Po odkryciu Oscara Petersona chciałem dowiedzieć się więcej o jazzie, więc poszukałem informacji i znalazłem World Heart Beat Music Academy. Stamtąd zostałem wprowadzony do ich szkoły partnerskiej, Julian Joseph Jazz Academy. Przez całą szkołę średnią uczęszczałem do obu akademii i w tym czasie miałem kontakt z dużą ilością muzyki.

Moi mentorzy zachęcali mnie do aplikowania do Berklee College of Music i miałem szczęście, że otrzymałem stypendium pokrywające pełne czesne. W Berklee miałem okazję uczyć się od takich ludzi jak JoAnne Brackeen, Ralph Peterson i Terri Lyne Carrington, ludzi, którzy występowali u boku najważniejszych postaci w historii jazzu.

Czy w swojej karierze całkowicie skupiasz się na jazzie, czy może nadal eksplorujesz inne gatunki i style?

Kiedy jako nastolatek rozpoczynałem naukę w World Heart Beat Music Academy, grałem koncerty, grając inne czarnoamerykańskie gatunki muzyczne. Moja nauka jazzu zawsze szła w parze z nauką gry R&B, soul i funk, więc nie postrzegam ich jako odrębnych gatunków, ale jako wiele gałęzi tego samego drzewa. Nie czynię rozróżnienia między gatunkami, ponieważ wszystkie są częścią szerszej linii i wszystkie nadal wchodzą w interakcje i wpływają na siebie nawzajem.

Na przykład, kiedy występowałem w Dizzy's Jazz Club i DC Jazz Festival wraz ze zmarłym już wielkim Ralphem Petersonem w jego Big Bandzie GenNext, wykonaliśmy aranżację „Egyptian Dune Dance” JoAnne Brackeen. Aranżacja zawiera sekcję rapową z sygnaturą nieparzystą. Wykonywanie muzyki łączącej nietypowe wpływy jazzu, hip-hopu i awangardy pokazało mi możliwości łączenia gatunków w celu stworzenia czegoś świeżego i ekscytującego.

Teraz, kiedy mieszkam w Nowym Orleanie, kolebce jazzu, zgłębiam i zapoznaję się z kolejnymi gałęziami muzycznego drzewa. W mieście można usłyszeć tradycyjną muzykę Nowego Orleanu, orkiestrę dętą, bezpośredni jazz, funk i muzykę ludową; każdy z tych gatunków ma swoją historię i można go podzielić na kilka podgatunków. Jest nieskończona ilość muzyki, z której można się uczyć i to w dużej mierze powód, dla którego się tu przeprowadziłem. To miasto ma bardzo tętniącą życiem scenę muzyczną powiązaną z solidnym rodowodem.

Regularne występy w ramach Trumpet Mafia w Nowym Orleanie były świetną zabawą i byłem bardzo podekscytowany występem z nimi na New Orleans Jazz and Heritage Festival. Właśnie zdobyli nagrodę Best of the Beat magazynu Offbeat dla najlepszego wschodzącego artysty w 2017 roku. To naprawdę zaszczyt być częścią wielokrotnie nagradzanego kolektywu i występować na tak ogromnym festiwalu. Nasza setlista zawiera mieszankę jazzu, jazz fusion, R&B, funku i hip-hopu. To prawdopodobnie jeden z niewielu zespołów w mieście, gdzie na tym samym planie można usłyszeć utwory Andre 3000 i Dizzy'ego Gillespiego.

Poza tym w swojej praktyce zajmuję się także klasyczną grą na pianinie. Obecnie pracuję nad VIII Sonatą Pathetique Beethovena c-moll op. 13.

Jaką rolę odgrywają Twoje inspiracje w Twojej dzisiejszej pracy? Czy jesteś świadomy swoich wpływów, kiedy aranżujesz lub grasz na żywo?

Moją pierwszą miłością jeśli chodzi o grę na fortepianie był Oscar Peterson. Powiedziałbym, że on, Phineas Newborn Jr, Cedar Walton i Mulgrew Miller to tylko niektóre z moich inspiracji w dziedzinie gry na fortepianie. Jeśli chodzi o kompozycję, czerpię inspiracje od Steviego Wondera i Wayne’a Shortera.

Powiedziałbym, że jestem uczniem praktycznym. Lubię uczyć się, jak na czymś zagrać, zanim zacznę analizować teorię, która się za tym kryje, więc czuję, że zdobywam swoje wpływy organicznie, poprzez osmozę. Cała muzyka, którą słyszałem i grałem przez całe życie, ukształtowała mój gust i stała się częścią mnie.

Dotarcie do tego punktu wymagało również dużo aktywnego słuchania i ćwiczeń, więc powiedziałbym, że jestem świadomy tego, w jaki sposób dobieram swoje inspiracje, ale są one wyrażane podświadomie w mojej improwizacji i komponowaniu. Im więcej muzyki zetknę się z muzyką, tym bardziej mój gust będzie ewoluował. To ekscytujący proces trwający całe życie. Dlatego tak fajnie jest rozmawiać ze starszymi przy muzyce. Mieli styczność z tak dużą ilością muzyki i mogą czerpać z kilkudziesięciu lat doświadczenia.

Czy jest jakiś konkretny aspekt, który przyciąga cię do występów na żywo, czy to jako wykonawcę, czy jako członka publiczności?

To, co przyciąga mnie do oglądania muzyki na żywo, to możliwość dzielenia się tym doświadczeniem z innymi ludźmi. Lubię też inspirować się wykonawcami, którzy świetnie potrafią nawiązać kontakt z publicznością. Jako wykonawca zawsze wspaniale jest widzieć reakcje publiczności w czasie rzeczywistym. Czasami łatwo jest zagubić się w ćwiczeniach w izolacji, więc wykonywanie materiału na żywo pozwala mi dobrze ocenić, czy muzyka brzmi tak, jak tego chcę.

Zauważyłem, że niektóre z najlepszych przedstawień, jakie widziałem, to te, w których widzowie aktywnie uczestniczą w przedstawieniu. Myślę, że muzycy powinni zawsze mieć na uwadze przede wszystkim publiczność. Uwielbiam to, że każdy występ na żywo jest inny, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z muzyką zawierającą element improwizacji. W muzyce jest pewna niepewność, która sprawia, że ​​jest ekscytująca i to właśnie uwielbiam zarówno w występach, jak i oglądaniu jej na żywo.

Wystąpiłam na Bern Jazz Festival w 2019 roku w ramach Instytutu Jazzu i Gender Justice Institute Terri Lyne Carrington. Bardzo się ucieszyłem, że tam zagram, ponieważ występowali tam najlepsi muzycy wszechczasów, tacy jak Fats Domino, Ella Fitzgerald i BB King, a festiwal przyciąga co roku ponad 30 000 widzów. Grałem tam przez pięć kolejnych nocy, więc poczułem, że nabrałem tempa i dostałem szansę, aby ocenić, z czym publiczność jest najbardziej związana. Niezapomnianym momentem był dla mnie moment, gdy pewnego wieczoru wykonaliśmy „God Bless the Child”, piękną balladę napisaną przez Billie Holiday, i zobaczyłem, jak para w tłumie usiadła bliżej siebie i zaczęła trzymać się za ręce. Uwielbiam przeżywać takie chwile.

Wystąpiłem w Dizzy's Club in Jazz w Lincoln Center w Nowym Jorku w 2019 roku jako część GenNext Big Band Ralpha Petersona. Miało to związek z wydaniem albumu big bandu. To był dla mnie duży kamień milowy, ponieważ to kultowe miejsce, które przyciąga oddanych fanów jazzu z całego świata. Dzielenie sceny z Ralphem było prawdziwym zaszczytem.

Uwielbiam to, że każdy występ na żywo jest inny, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z muzyką zawierającą element improwizacji. W muzyce jest pewna niepewność, która sprawia, że ​​jest ekscytująca i to właśnie uwielbiam zarówno w występach, jak i oglądaniu jej na żywo.

Jak wygląda dla Ciebie przeciętny dzień? Czy często pracujesz nad różnymi projektami jednocześnie lub przechodzisz z jednego projektu do drugiego?

Większość czasu pracuję wieczorem, więc cieszę się, że mam wolny dzień. Budzę się, biorę prysznic, gotuję śniadanie, może czytam książkę i ćwiczę. W zależności od dnia mogę wyjść na lunch z przyjaciółmi. Powiedziałbym, że bycie pracującym muzykiem oznacza pracę nad wieloma projektami jednocześnie. Chociaż może to zająć dużo przestrzeni mentalnej, mam swobodę robienia tego, co lubię i pracy nad rzeczami, które mnie osobiście interesują.

W swojej praktyce uczę się muzyki na przyszłe koncerty, a także muzyki, która mnie ciekawi lub której chcę się uczyć dla zabawy, po prostu dlatego, że sprawia mi to satysfakcję. Kiedy wracam do domu z koncertów, zawsze poświęcam chwilę na relaks, a jeśli mam czas, lubię się rozciągać lub ćwiczyć jogę przed pójściem spać.

Z jakimi artystami współpracujesz najbardziej?

Kiedy byłem główną gwiazdą występu Ronniego Scotta, świetnie się bawiłem grając z Tonym Kofim i Jasem Kayserem. Oboje z Jasiem jako nastolatkowie rozpoczęliśmy naukę w World Heart Beat Music Academy i Julian Joseph Jazz Academy. Obie szkoły są ze sobą powiązane. Wielu moich rówieśników uczęszczało do obu akademii, a połączenie ich naprawdę stwarza środowisko dla tworzenia wszechstronnych muzyków. Mogliśmy tam uczyć się u najlepszych muzyków jazzowych na świecie, a nauka u Juliana Josepha i Tony’ego Kofiego naprawdę pomogła mi rozwinąć moją grę na pianinie i pewność siebie. Jas i ja też pojechaliśmy do Berklee. Wszyscy jesteśmy częścią muzycznej społeczności w Londynie, więc ponowne granie z nimi było prawdziwą radością, kiedy ponownie spotkaliśmy się podczas pandemii.

Podobała mi się także współpraca z Instytutem Jazzu i Sprawiedliwości Płci Terri Lyne Carrington. Instytut celebruje wkład kobiet w rozwój jazzu i ma na celu stworzenie bardziej równych warunków dla wszystkich osób rozpoczynających karierę artystyczną. Ich slogan brzmi „jazz bez patriarchatu”, co jest ciekawą koncepcją, ponieważ bez niego jazz nigdy nie istniał, dlatego podoba mi się, że instytut dąży do świata, w którym nie ma patriarchatu, i wyobraża sobie, jak w rezultacie brzmiałaby muzyka. Uwielbiam współpracować z innymi muzykami, ponieważ mamy wspólne doświadczenia, więc zazwyczaj mamy wobec siebie podstawowe zrozumienie i empatię. Instytut Jazzu i Sprawiedliwości Płci zapewnia nam bezpieczne i sprzyjające środowisku środowisko do tworzenia sztuki, a ponadto wywiera trwały wpływ na tę dziedzinę.

Poza tym Ralph Peterson to ktoś, kogo nigdy nie zapomnę. Byłem bardzo wdzięczny, że mogłem wystąpić u jego boku przed jego śmiercią w marcu 2021 roku.

Na koniec, czy masz jakieś nadchodzące projekty, o których możesz nam powiedzieć?

Występuję w Davenport Lounge w hotelu Ritz Carlton w kwintecie Jeremy’ego Davenporta jako ich pianista-rezydent. Pracuję także nad wydaniem EP-ki jeszcze w tym roku, więc bądźcie czujni!