Twitter do Sue Elona Muska za wycofanie się z 44 miliardów dolarów przejęcia
Opublikowany: 2022-07-11Po miesiącach szemrań, plotek, a następnie prawdziwych kontraktów i porozumień, szef Tesli, Elon Musk, wycofał się z umowy zakupu sieci społecznościowej Twitter.
Platforma mediów społecznościowych – która niedawno zwolniła jedną trzecią swojego zespołu rekrutacyjnego – już zasygnalizowała zamiar pozwania Muska, wciągając sprawę w elitarną kancelarię prawną.
Jeśli wyrzuty sumienia kupującego Muska utrzymają się w sądzie, może to być dobra rzecz – jego absolutystyczne podejście do wolności słowa oznacza, że wielu ekspertów przewiduje, że Twitter może zmienić się w szambo bigoterii z nim na czele.
Tesla Boss wyciąga wtyczkę na Twitterze
Właśnie w ten weekend Elon Musk ogłosił, że planuje zakończyć swoją ofertę zakupu sieci mediów społecznościowych, ponieważ naruszył kilka aspektów umowy.
Potentat biznesowy miliarder wycofał się, ponieważ, jak twierdzi, Twitter nie dostarczył wystarczających informacji dotyczących liczby fałszywych i/lub spamowych kont obecnych na platformie.
W przedstawionym przez Muska wniosku regulacyjnym Musk podkreślił jednak również, że Twitter zwolnił wielu pracowników na stanowiskach kierowniczych po uprzednim osiągnięciu porozumienia z Muskiem, co z kolei nie wywiązało się z obowiązku „prowadzenia swojej działalności w zwykłym trybie”. kurs".
Twitter pozywa w odpowiedzi
Twitter – który odnotował wzrost cen akcji o ponad 30% od czasu, gdy obie strony uzgodniły początkową umowę – zatrudnił kancelarię prawniczą Wachtell, Lipton, Rose & Katz, aby powstrzymać Muska przed zerwaniem umowy.
Co ciekawe, ta sama firma broniła kiedyś Muska w pozwie wytoczonym przez akcjonariuszy Tesli w sprawie niewłaściwego ratowania SolarCity. W takim przypadku Musk został uniewinniony.
Według Financial Times , pozew zostanie złożony w sądzie stanu Chancery w stanie Delaware w tym tygodniu.
Ile kont spamowych jest na Twitterze?
Chociaż istnieje kilka prawnych nieporozumień związanych z kontraktową kłótnią Muska z Twitterem, zdecydowanie najbardziej integralną jest spór o liczbę kont spamowych, fałszywych i/lub „botów” na platformie.
Spam i/lub fałszywe konta mogą realistycznie zawyżać statystyki, takie jak liczba aktywnych użytkowników korzystających z Twittera, co jest ściśle powiązane z wartością pieniężną platformy i miałoby konsekwencje związane na przykład z potencjałem reklamowym.
Twitter twierdzi, że mniej niż 5% kont aktywnych na platformie to konta spamowe.
W czwartek zeszłego tygodnia Twitter ujawnił, że każdego dnia zawiesza i usuwa około miliona kont spamowych – prawdopodobnie po to, by podskakiwać w okolicach 5%.
Z drugiej strony Musk uważa, że liczba ta może sięgać nawet 20% i twierdzi, że Twitter nie ujawni istotnych informacji dotyczących danych dotyczących kont spamowych, kiedy o to poprosi.
Jednak pięcioprocentowy wskaźnik Twittera – który jest upubliczniony od jakiegoś czasu i zawsze kwalifikowany jako szacunek – wraz z brakiem dowodów przeciwnych ze strony Muska oznacza, że wielu ekspertów prawnych jest chętnych, aby zobaczyć, jak takie roszczenie będzie miało miejsce w sądzie (jeśli w ogóle).
Saga piżmowo-twitterowa
To, że Elon Musk wycofał się z umowy, jest zaskakujące. Ogromne bogactwo, wpływy i oczywista miłość biznesmenów do platformy – w połączeniu z tym, że jego palec jest mocno na pulsie kultury memów – oznaczało, że wielu uważało to za przesądzone.
W kwietniu 2022 r. zarząd Twittera przyjął ofertę Elona Muska zakupu sieci społecznościowej za kwotę około 44 miliardów dolarów. Oferta na całą firmę pojawiła się wkrótce po tym, jak Musk kupił w tym samym miesiącu 9% udziałów, czyli ponad 73 mln akcji.
Ewentualna sprzedaż Twittera szefowi Tesli spotkała się z sporą krytyką. Musk nie był zbyt nieśmiały, jeśli chodzi o absolutyzm wolności słowa i sposób, w jaki chciałby, aby platforma działała, postawa, która pozornie kolidowałaby z potrzebą ciężkiej moderacji treści.
Zakupy zostały ostatecznie wstrzymane w maju – jednak tylko tymczasowo – ponieważ Musk zażądał dokładnej informacji o liczbie fałszywych lub spamowych kont zapełnionych na platformie.
Teraz ta różnica zdań wydaje się być sednem tego, dlaczego cała umowa się nie powiodła – i tak pozostanie, jeśli Twitter przegra przeciwko niemu.
Odmowa Muska: błogosławieństwo w przebraniu?
Jeśli to oznacza, że umowa Muska na Twittera nie powiedzie się, wielu uzna to za dobrą rzecz. Ale konsensus prawny – przynajmniej w tej chwili – wydaje się być taki, że będzie musiał zawrzeć transakcję.
Jeśli jego publiczne wypowiedzi są zgodne z jego przekonaniami, Musk przyjmuje podejście „dzikiego zachodu” do wolności słowa i jest na wskroś absolutystą. Krótko mówiąc, dla zwolenników tej filozofii wszystko poza nieskrępowaną wolnością mówienia, co chcesz i kiedy chcesz, reprezentuje jakiś ponury stok do tyranii.
Część tego argumentu opiera się na założeniu, że Twitter, Facebook i inne serwisy społecznościowe są, jak to ujmuje Musk, „de facto publicznym ratuszem”. Innymi słowy, są to dokładnie te miejsca, w których powinniśmy swobodnie i bez ograniczeń mówić.
Ale niekoniecznie jest to jedyny sposób, aby spojrzeć na serwisy społecznościowe. Wszystkie serwisy społecznościowe zarządzają tym, co widzimy – niezależnie od tego, w jakiej kolejności to widzimy, czy w ogóle.
Nawet w samozwańczej utopii wolności słowa Muska nadal istniałyby względy komercyjne i algorytmy, które priorytetowo traktują treści „myśli”, że na Twitterze przypadnie Ci do gustu. Muszą też – jest po prostu za dużo informacji, żeby w jakimś stopniu tego nie robić.
Ale to sprawia, że serwisy takie jak Twitter i Facebook są bardziej zbliżone do gazet lub wydawców niż do publicznych placów. Pełnią funkcję redakcyjną w procesie dostarczania nam treści, które widzimy.
Oglądanie Twittera i Facebooka wyłącznie jako pustych płócien, na których użytkownicy umieszczają swoje treści, jest niewierne ich rzeczywistemu funkcjonowaniu i utrwalaniu, takie jak widok, daje witrynom dźwignię, aby nie finansować i prowadzić moderacji treści w sposób, w jaki powinny.
Poza tym plac publiczny – czy ratusz, jak nazywa go Musk – nie jest wolny dla wszystkich. W prawdziwym życiu wciąż istnieją zasady i konsekwencje ich łamania. Posługując się naprawdę prostym przykładem, nie masz „wolności” krzyczeć na cały głos podczas oglądania kina, ponieważ wpływasz na wrażenia innych. Zostaniesz usunięty z pokazu.
Solidna moderacja treści i zasady witryny są nie tylko zgodne, ale także zgodne z wolnością słowa.
Jeśli Twitter rzeczywiście zmusi Muska do dotrzymania umowy – a jego poglądy na temat moderacji treści i „wolności słowa” pozostają niezmienione – trudno wyobrazić sobie, jak Twitter kiedykolwiek będzie taki sam.